Playlista z piekła.

TOC

  1. Wstęp.
  2. Część pierwsza.
  3. Część druga.
  4. Część trzecia.
  5. ...

Wstęp.

Jakiś czas temu słuchając muzyki stwierdziłem, że utknąłem w znanych już mi gatunkach, zapętliłem się w algorytmie rekomendacji. Najprostszym sposobem rozwiązania tego problemu jest oczywiście sprawienie, by ktoś inny ten problem za ciebie rozwiązał. Zaprzęgając do pomocy opcję współtworzenia playlisty na portalu Spotify podesłałem do niej linki znajomym z redakcji CM. Podstawowym założeniem całego projektu miało być to, że każdy utwór dodany (nie ważne jak dziwny) przesłucham w całości. Pierwotnie w mojej głowie miało być tylko zdobywanie rekomendacji od innych, lecz później stwierdziłem, że warto by jednak coś, nawet jedno zdanie, o każdym utworze napisać. Trochę dla samego siebie, a trochę dla osób, które te utwory dodawały.

Poniżej będą się kolejno pojawiały części mojej przygody z przesłuchiwaniem całej playlisty, która na dzień środa, 3 lipca 2024 03:01:16 GMT+02:00 zawiera 483 utwory.

Napisane: Nie mam pojęcia xDˣᴰ

Część pierwsza.

Trochę mi to zajęło[1] (nawet dłużej, bo już trochę miałem zapisane i co? I zły skrót klawiszowy spowodował, że wszystko w kanał poszło. Ale drodzy czytelnicy, nie obawiajcie się, nie poddajemy się tak łatwo.) ale zabieram się za odsłuchiwanie playlisty i pisanie moich przemyśleń.[2]

1. Mikromusic - Synu

Zaczynamy bardzo dobrze, bo od znanego mi już Mikromusic[3], a konkretnie od wydanego pod koniec 2017 roku "Synu". Co tu powiedzieć, Natalia Grosiak swoim delikatnym wokalem zachwyca w dość energetycznym jak na Mikromusic utworze. Dość krótki tekst ma proste dla odbiorcy przesłanie, każdy z nas powstał z miłości, o którą kobiety dbają pieczołowicie. A mężczyźni co? Mężczyźni robią męskie rzeczy tj. wywołują wojny.

2. Ellie Dixon - Green Grass

Drugi utwór i już wkraczamy na nieznane wody, bo słyszę go po raz pierwszy, a artystki zupełnie nie znam. Mam drobną (bardzo drobną, mikroskopijną wręcz) słabość do utworów, które w popowej groovy aranżacji opowiadają o poważnych tematach. Pierwsze przesłuchanie bez wnikania w tekst powodowało, że stopa w rytm podrygiwała.[4] Lecz pod chwytliwm refrenem skrywa się "kryzys egzystencjonalny 22 roku życia". I pomimo, że 22 lat już nie mam (troszkę więcej, tak tyci tyci), to kryzysy egzystencjonalne się zdarzają. Myślę, że wielu "młodych dorosłych" mogłoby napisać tekst o podobnym przesłaniu. I głębokiego przesłania tu nie ma, carpe diem, chwytaj dzień, koko dżambo i do przodu, bo w końcu to "tylko życie kochanie". Ale z autorką się nie zgodzę w jednej rzeczy.[5] Uważam, że "jestem wart więcej, bo jem brokuły". Bo jedząc w miarę zdrowo (na tyle ile studnetowi życie pozwala) moje organy są zdrowe, ergo są warte więcej. Kapitalism baby!

Napisane: Serio nie mam pojęcia xDˣᴰ

Część druga.

Tak z dwa miesiące minęły i prawie o północy mam czas na kolejny utwór. Okazuje się, że słuchanie, ale takie rzeczywiste słuchanie muzyki proste nie jest. Przyzwyczaiłem się, że muzyka jest "obok", służy jako dodatek do czegoś, czy to podczas transportu, gotowania, czy nawet do czytania książki[6]. Kontemplacyjne słuchanie muzyki zajmuje czas, a tego (jak widać po częstości pisania xD) brakuje.

3. Wojciech Młynarski - Jeszcze w zielone gramy

Wyjątkowo krótki utwór, tylko 1:30[7]. Tak w zasadzie to tytuł jest mylący, bo nie wykonuje tego utworu Młynarski (którego niestety znam tylko z "Jesteśmy na wczasach"), a jest to urywek z koncertu w pierwszą rocznicę jego śmierci. Zachęcam do przesłuchania całego utworu w oryginalnej wersji, równie porywający co ten krótki cover. W zasadzie nie wiem co więcej napisać, przesłanie pozytywne, carpe diem, chwytaj dzień, goń marzenia i tak dalej. A sam utwór wykonany żywiołowo, aż się same z piersi kolejne wersy wyrywają.

4. Grzegorz Turnau - Jak Linoskoczek

I całkowita zmiana energii, zwalniamy do kołyszącego nas, niczym linoskoczka na linie, Grzegorza. Choć podobieństwo do poprzedniego utworu jest, bo się okazuje, że to cover i pierwszy to śpiewał Andrzej Zaucha. Linoskoczkowie to szaleni ludzie, ja idąc prostą drogą się potrafię wywalić, a oni na cienkiej linie rozpinanej często pomiędzy budynkami spacerują. A w cyrku to dopiero, skaczą małpie figle. Wracając do utworu, bardzo mi się podoba ten styl (jakikolwiek on jest, nie znam się) przywodzący na myśl osobę śpiewającą na małej scenie dla skromej widowni, palcami szarpiąc struny gitary i dla autora nie istnieje w tym momencie nic innego niż utwór, cała sala zamiera w ciszy wciągnięta przez niego w wyśpiewywany urok. Słuchasz, czas nie płynie i nagle się to urywa, a zegar pokazuje, że było to zaledwie kilka minut.

5. Lawrence - i'm confident that i'm insecure (acoustic-ish)

Jeszcze utworu nie zacząłem słuchać, a już mi się podoba. Przynajmniej sam fragment "acoustic-ish" tytułu. Zaczynamy mocno ostrym jazzowo-soulowym zaśpiewem tytułowej frazy. I tu zapomniałem co miałem pisać, bo się zasłuchałem. Wracając do utworu, jest on do bólu współczesny. Otwieramy fragmentem o problemach psychicznych[8], a później mamy zodiakarski wers o byciem spod znaku Ryb. I jeszcze wstawka "Hey Kids(...)". Chwytliwy utwór? Jest. Opowieść o tym, że żyjemy w porytym świecie? Jest. Od dziś na mojej prywatnej playliście? Jest zdecydowanie.

Napisane:

Część trzecia.

Nie zajęło mi tak długo jak ostatnio powrócenie do przesłuchiwania playlisty, co ten wolny czas z człowiekiem robi...

6. Mikromusic - Niemiłość 2

I wracamy po czterech utworach do Mikromusic z Utworem "Niemiłość 2"[9], który jest częściowo poradą jak żyć spokojnie, a jednocześnie hymnem większości polaków. Studentom z pewnością jest bliski sercu drugi wers: "Niemiłość pań w dziekanacie". Jeśli stawić się osobiście, to zwykle są pomocne z drobnymi sprawami. Ale ułożenie planu tak by student nie musiał bilokacji opanowywać? Niestedy, dopiero po serniczku.

7. Cian Ducrot - Everybody Who Falls In Love (Has Someone Else They're Thinking Of) - Choir Version

To jest chyba obecnie zwycięzca na najdłuższy tytuł utworu, ale kto wie, przed nami jeszcze mnóstwo do przesłuchania. Ogólnie zdecydowanie nie mój typ. Tytuł dość zwodniczy, bo zapowiada opowieść o miłości, jakkolwiek skomplikowanej ona nie jest. A tekst ledwo o tym wspomina i skupia się na fizycznej stronie miłości. Przesunąć tekst w stronę romatyczną, zamiast seksualnej i od razu by się lepiej słuchało. Choć może ten typ trafia bardziej bezpośrednio do grupy odbiorczej? Natomiast pod względem muzycznym buja.

  1. Dobra, ponad miesiąc, ale kto by się szczegółów czepiał.
  2. Proszę nie oczekiwać poważnych przemyśleń, nie jestem wielkim krytykiem muzycznym (małym też nie, wielki tylko wzrost mam).
  3. Nagranie z ich wystąpienia w teatrze muzycznym Capitol to najlepsze wykonania ich utworów, fight me.
  4. Albo to zasługa małej ilości snu i kawy.
  5. Tu była jakaś notka, ale zapomniałem jej dodać X tygodni temu, gdy ostatnio to pisałem.
  6. Tak, z muzyką dobrze się czyta książki.
  7. Akszualy 12s z tego to bicie brawa
  8. Który autorka napisała o 3 w nocy, niedługo po tym jak się zdecydowała udać na terapię.
  9. Nie mylić z "Niemiłość", który to jest cenzuralny.